poniedziałek, 5 września 2016

Rajd po lasach północnego Szczecina



Kiedy w pewną niedzielę po śniadaniu towarzystwo przy stole zaczęło skłaniać się ku lenistwu, albo debatach o niczym, postanowiłem szybko zawinąć się do garażu, gdzie a jakże, Scott czekał jak zawsze gotowy do drogi. Tym razem lokalnie, bo miała nadejść ulewa. W sumie wstyd się przyznać, ale mieszkam w tych rejonach już kilka lat, a właściwie kompletnie nie znałem leśnych zakamarków, w których ciekawych szlaków nie brakuje. Zwykle jechało się do miejsca docelowego okrężną drogą asfaltową. Ile straciłem, wiem tylko ja sam, więc pora to nadrobić… Wyruszyłem więc tradycyjnie przez pole do Platformy Widokowej, o której jeszcze napomknę. Potem dalej w stronę pętli autobusowej w Dolinie Siedmiu Młynów. Wyjechałem na asfalt kilkaset metrów dalej i tym asfaltem poruszałem się dalej w głąb lasu. Samochodów sporo, zaparkowanych po bokach jezdni. Jechałem w kierunku Dębu Bogusława X-go, który ma chyba 600 lat… Droga w górę i dół na przemian. W dół nieźle się leciało. Można na luzie wykręcić 40km/h. Potem podjazd i już asfalt przechodzi w bruk.




Jeszcze kawałek, 3487 kamieni dalej dojeżdżam do Dębu

Nie wierzyłem… Jakiś czas wcześniej męczyłem się podjazdem pod Leśno Górne, żeby ominąć podjazd pod Miodową (kto tam był, wie o czym mowa), potem górka pod Przęsocin, a wystarczyło skręcić w las i po 1,6km byłbym w miejscu, gdzie właśnie byłem, a 15 minut drogi od domu. Cóż, nieznajomość skrótów niszczy czasami. Leśno było w zasięgu kilku minut, więc postanowiłem zdobyć i Mścięcino, dzielnicę Polic zaraz po prawej na wjeździe. Czerwony szlak zatem i jazda, tak naprawdę nie wiedziałem gdzie, bo pierwszy raz w życiu…

 


Po chwili fajnej jazdy szlak nagle skręcił w prawo. O mało bym to przegapił. Jechałem więc jak nakazano, a tu szlak się urwał. Przynajmniej ja go nie widziałem i oczywiście kilka dróg alternatywnych wokół… gdzie dalej? Postanowiłem jechać prosto. Fajna górka na leśnym szlaku. Osiągnąłem nawet 20km/h, po czym przyszło opamiętanie na piachu, o mało nie zakończone bliskim spotkaniem z runem leśnym. W terenie nigdy nie wiadomo na co się najedzie. W duchu cieszyłem się, że mam taki rower i takie opony. 29 x 2,25 dały radę. To był dobry wybór. Postanowiłem, że więcej będę jeździł po lasach, bo frajda nieprzeciętna. Ciągłe zjazdy i podjazdy. Wiem, że każdy chwali swoje i każda dzielnica jest najlepsza dla tego, kto akurat z danej pochodzi. W takim razie jak ja mam nie kochać Północnego Szczecina…:) W końcu dojechałem do Siedlic… a  jak to?





Wiedziałem, gdzie jestem, ale miałem być w Mścięcinie… Jeśli pojechałbym w prawo, dotarłbym do Polic, tyle, że już nie lasem, więc dziękuję bardzo. Skierowałem się więc na lewo. Wypadłem na asfalt i podjazd do Leśna Górnego. Po tej masakrze, wróciłem z powrotem do lasu i po znanym mi już dystansie 1,6 km byłem przy Dębie ponownie.

Cisnąłem więc w kierunku domu, ale wracać tą samą drogą byłoby nudno. Skręciłem więc wcześniej w lewo i po chwili trafiłem na jakieś jeziorko. Nie miałem pojęcia co to za jeziorko, nie wiedziałem jak się nazywa, ale było tam cicho i przyjemnie.


           
   
     Po chwili dobry kawał lasu, potem jakaś piaszczysta droga i w końcu znajoma fajna drewniana kładka tuż obok Platformy Widokowej. A skoro o niej mowa…




Nie jest to jakaś potężna i wysoka wieża widokowa, ale zawsze lepiej, jak takich miejsc przybywa niż miałoby ich nie być. Po wybudowaniu jej kilka lat temu, dawałem jej rok na przetrwanie. Po tym czasie sądziłem, że zostanie zdewastowana, spalona lub tym podobne rzeczy. Tymczasem do dziś stoi i całkiem nieźle wygląda, a i widoki z niej przednie...


 


 


Co do zaopatrywania roweru w sakwy, było tak jak widać. Ponieważ torba nie kierownicy nie trzymała pionu, została odłożona na półkę. Tymczasem rower wzbogacił się o bagażnik na sztycę i sakwę na tenże bagażnik. Na początku myślałem że to mi wystarczy, zwłaszcza, bo sakwa no-name miała rozszerzane boczne kieszenie. Jak bardzo się myliłem, miałem przekonać się niebawem, podczas dłuższego wyjazdu…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz