W okolicy miejscowości Charzykowy natrafiłem na ciekawą wystawę lokalnego artysty. Właściwie zdjęcia mówią wszystko o tym wydarzeniu…
W
samych Charzykowach wjechałem na plażę i to był chyba błąd. Mimo wydzielonych
ścieżek dla rowerów i pieszych, było tam dosyć tłumnie. Ludzie chodzili
wszędzie i w końcu trzeba było zejść z roweru. Chyba jakiś festyn się tam
odbywał. Tak czy inaczej nie byłem zainteresowany i szybko opuściłem to
miejsce, trochę błądząc, aby wyjechać na drogę prowadzącą na Męcikał.
Tak, Męcikał właśnie miał być
kolejnym przystankiem. Kolejna fascynująca nazwa z Kaszub. I był, tyle, że
trochę później niż zakładałem. Nie wiem jak to się stało, ale dotarłem najpierw
do Chojnic, czego zupełnie nie było w planach. Szybko jednak zawróciłem i po
kilku wpadkach z powodu nieznajomości topografii terenu, wreszcie udało mi się
wyjechać na główną drogę do Męcikału. Przekonałem się także, że w tych rejonach
zamiast słowa „tak”, używa się raczej „jooo”. Coś nowego. Na szczęście cały
czas językowo dla mnie do ogarnięcia. Do Męcikału droga wiodła wzdłuż głównej
szosy. Znowu trochę nudnawo, ale w końcu dojechałem. Nazwa po kaszubsku i po
polsku. W samej wiosce ciekawe gacie… tj. mosty.
Mało tego, nawet specjalnie tego nie planując, zahaczyłem o tereny dwóch parkow krajobrazowych. Jeden to Bory Tucholskie, drugi Zaborski Park Krajobrazowy.
Było za to bezpiecznie, bo obok
szosy ścieżka asfaltowa dla rowerów. Naprawdę nieźle w tych rejonach z
infrastrukturą. No właśnie. Szkoda, że gorzej ze znakami. Szlaki oznakowane są.
Jednak jak na moje oko trochę tych znaków za mało. Naprawdę trzeba się pytać
ludzi o drogę, chyba że jest się posiadaczem nawigacji. Ja miałem tylko mapki i
to nie było wystarczające. Dobrze, że miałem kompas. Najgorzej jest, gdy szlak
nagle się rozwidla. Nie ma wówczas dodatkowej strzałki wskazującej właściwy
kierunek. Nie mówiąc już, że w lesie rozwidlenia bywają trzy i więcej śladowe.
Poza tym, oznakowanie szlaków na drzewach występuje trochę za rzadko. Jadąc np.
niebieskim, nagle zauważamy, że szlak znika i pojawia się czerwony. Po
ujechaniu ok. kilometra na drzewach widnieje czerwony i znowu niebieski.
Fajnie, tylko że człowiek myśli przez ten kilometr, że zgubił szlak. Jaki
problem domalować niebieską linię pod czerwoną…? To są szlaki PTTK. Mogliby
się trochę bardziej przyłożyć.
Do okrążenia Borów Tucholskich
zostało mi już niewiele. Chciałem z Męcikału jechać od razu na Swory. Tymczasem
nie wiem jak, trafiłem do Czernicy. Tam zajechałem sobie nad Jezioro Kosobudno.
Kolejny postój, kolejny posiłek i leżenie na pomoście połączone z moczeniem
głowy w jeziorze. Dalsza jazda to kierunek na Drzewicz i potem już prosto na
Swornegacie. Udało się, chociaż chwilami było ciężko, oczywiście pod kątem
błądzenia… cdn…
Poniżej ślad dzięki uprzejmości Google Maps z pierwszego dnia. Wyszło więcej, ale wszystko przez zawracanie i błądzenie na trasie. Google na szczęście tego nie pokazuje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz