Albo nie miałem czasu, albo mi
się nie chciało, albo jedno i drugie… w każdym razie moja aktywność spadła do
zera i teraz postanowiłem to nadrobić. Mówię tu o aktywności zarówno fizycznej,
jak i szeroko rozumianej blogerskiej J
Generalnie rzecz ujmując, sezon w roku 2017 był do dupy, tak jak lato… jeśli
ktoś je widział od kilku dni majowych wzwyż w cudownym województwie na
lewo-górnym krańcu naszego wspaniałego kraju… Chwilami wpadałem w taką rowerową
depresję, że nawet myślałem o sprzedaży jednego z rowerów (Scott), bo i tak nie
było okazji z niego korzystać. Jednak gdy przygotowywałem go do sprzedaży,
czyli posmarowałem, wymyłem i wytarłem do sucha, zmieniłem rogi na kierownicy
na mniejsze, zdjąłem bagażnik i zobaczyłem go w pierwotnej postaci, czyli tak
jak go kupiłem, zmieniłem zdanie J
Zostaję przy dwóch rowerach. Jeden do lasu i może kiedyś w góry, a drugi na
całą resztę asfaltów, szutrów, leśnych traktów itp. Manufaktura też miała iść
pod młotek, ale nie dostałbym tyle ile bym chciał, więc postanowiłem w niego
doinwestować i pozostawić na stanie. Główna zmiana to nowa przerzutka przednia
z jakiejś górnej półki i może wymiana mostka na kierownicy. Reszta bez
zarzutów. To rower po prostu zrobiony dla mnie i pode mnie.
Nie wspominam o liczbie
zrobionych kilometrów, bo szkoda gadać. Fajnie, że coś w ogóle udało się
wykręcić. Postanowiłem też, że z systemem nie wygram, czyli jak nie miałem
czasu, tak nadal go nie mam, a jeździć się chce. Dlatego w nadchodzącym sezonie
stawiam na treściwość, a nie ilość. Można objechać świat dookoła i niewiele
zobaczyć. Można też wybrać się na weekend za miasto i zapamiętać taki wypad na
długo. Mam też w planach zakup kamerki sportowej, by trochę więcej ruchomego
obrazu z wycieczek się zachowało, bo zdjęcia może fajne, ale jednak statyczne. Co
prawda jakość zdjęć też można dopracować. Film ma jednak zupełnie inny odbiór.
Pomyślimy, zobaczymy… Podobnie z nawigacją. Wzbraniam się od tego urządzenia
ładnych parę lat i polegam na mapach papierowych. Ale kto wie… Najpierw
chciałbym jakąś wypróbować, a potem mógłbym kupić. Problem w tym, że
niekoniecznie tak się da… Może kupię tandetkę za parę dyszek i jak się wciągnę,
pomyślę o czymś lepszym.
Jeśli chodzi o budżet na wyprawy,
to nie chcę uszczknąć ani złotówki z tego domowego. Ostatnio nawet wyprzedałem
kilka niepotrzebnych rzeczy, które krótko mówiąc się kurzyły. Zasada jest taka:
sprzedać można wszystko, tylko zależy jak szybko chce się tego dokonać. Ja
chciałem szybko i przekonałem się, że cena czyni cuda. Oczywiście niska cena.
Ledwo wystawione ogłoszenia i już kilka telefonów dziennie. Pięciu pytających i
jeden zdecydowany. Nie było sensu się zastanawiać, skoro i tak chciałem
sprzedać… Wszystkie rupiecie poszły w tydzień, a ja wzbogaciłem się o tysiączek
J Podobne wiszą już
wiele miesięcy, bo ktoś się uparł, że sprzeda za stówę drożej i nie opuści… Ok,
każdy ma swoją politykę.
W ubiegłym sezonie najbardziej
byłem zadowolony z okrążenia Borów Tucholskich. Przy okazji rozbił mnie jedyny komentarz,
który się pojawił. Jeśli podobnych miałoby być więcej, to cieszę się, że tylko
jeden się pojawił. Naprawdę mi na nich nie zależy. Przede wszystkim sugeruję
czytać ze zrozumieniem relację z wypraw, a następnie silić się na komentarze. Ktoś
napisał, że nie spotykałem ludzi, bo wielu zrezygnowało po nawałnicy… No tak,
nawałnice były, ale kilka tygodni po moim powrocie. Pisząc o Kamiennych Kręgach
(widziałem przy innej okazji, dlatego nie opisałem teraz), Fojutowie, Zaporze i
innych atrakcjach, zapytam, czy spojrzałeś na mapę? Ja byłem konkretnie w
Borach Tucholskich, Parku Narodowym Bory Tucholskie. Objechałem go dookoła.
Może samochodem bym zdążył, ale byłem na rowerze. Inna rzecz, że jak pisałem
pojechałem pojeździć, robić kilometry, o czym zawsze piszę a nie zwiedzać
atrakcje jak wyłuskiwanie szyszek… może dlatego jeździłem po drogach głównych i
cieszyłem tą infrastrukturą. A jeszcze inna sprawa… czy doczytałeś, że miałem
na to w sumie półtora dnia? Obleć ten kawałek w półtora dnia rowerem, to pogadamy
o innych atrakcjach. Proszę czytać przed skomentowaniem… albo nie komentować.
Główne plany na ten sezon to
odwiedziny dwóch Śląsków w tym kraju – Górnego i Dolnego i może nieco
Małopolski. Na Górnym można ogarnąć Szlak Orlich Gniazd. Właściwie już jestem
do niego przygotowany J
Wiem jeśli nie wszystko o szlaku, to przynajmniej prawie wszystko. Cholernie
chciałbym tam pojechać, z resztą nie od dziś. Uwielbiam zwiedzać ruiny zamków,
a tam ich akurat nie brakuje. Pewien facet o imieniu Kazimierz pozostawił ich
po sobie całkiem sporo. Jeśli chodzi o Dolny Śląsk, to jest tam coś podobnego,
mianowicie Szlak Zamków Piastowskich. Większość z nich posiada może jedną
ścianę i dawno poszła w zapomnienie, ale niektóre zachowały się w postaci ruin
zupełnie ciekawych i wartych odwiedzenia. Tam z kolei działał chyba Bolko II.
Zobaczymy co uda się osiągnąć.
Może wyjdzie coś zupełnie innego, jakaś zorganizowana wyprawa za granicę. W
sumie to nie wiem czy na ten Śląsk to jechać samemu czy próbować szczęścia z
kimś. Wszystko wyjdzie w praniu… póki co, ćwiczę kondycję na nartach, a potem
delikatnie, ale sumiennie zamierzam ją utrzymywać.